sobota, 6 marca 2021

Pandemia. Dzień 360.

 Sobota.

A o 10:00 impreza Julka. Długo wyczekiwana. Całą kwarantannę były o niej rozmowy. Planowanie. Niepewność, kto przyjdzie. No i wreszcie, jakie będą prezenty.

Bo w czasie kwarantanny Julek przeczytał dwa pierwsze tomy Pottera i zaczął trzeci. Więc naturalnie niejako wymarzył sobie LEGO z serii Harry Potter.

Bo w czasie kwarantanny Julek stęsknił się okropnie za kolegami ze szkoły. Ale obawiał się też pewnie, czy go nie zapomnieli. I czy będą chcieli przyjść. I czy będą mogli przyjść, bo przecież u nas był covid.

Sam wymyślił 10:00 jako godzinę rozpoczęcia imprezy. On tak chciał, by nie musieć długo czekać.

Dla nas też idealnie. Dzieciaki nie zdążą nabałaganić do popołudnia. Dzień mija bez kilku godzin z pytaniami co 15 minut: Kiedy przyjdą? Za ile impreza? Nie trzeba im wpychać na siłę obiadu (bo po obiedzie goście, a przecież brzuch odmawia przyjmowania pokarmów z tego stresu i oczekiwania). Po wyjściu gości jest czas na przetrawienie emocji, ochłonięcie, zabawę prezentami, opowiadanie, przeżywanie, rozmowy, nawet na posprzątanie po imprezie.





Nie czekaliśmy długo, bo pierwsi goście pojawili się jeszcze chwilę po 9:30. Ku uciesze Julka. Ostatni dotarł Adaś - przed 11. To była jego "zemsta" za spóźnienie chłopaków na jego urodziny. Oni wówczas pobłądzili w Cygańskim Lesie. A Adaś z mamą posłuchali GPSa, który ich pokierował do Bielska-Białej.
Na urodziny nie dotarł - ku naszej rozpaczy - Filip, ulubiony kolega Julka. Filip wczoraj obudził się z wysypką. Ma ospę! Ale z Filipem nadrobimy imprezę. Jak będzie trzeba, będzie nowy tort.

Prezenty spełniły, a nawet przewyższyły oczekiwania Julka. Dzieciaki bawiły się naprawdę świetnie. Zero kłótni, konfliktów. Było budowanie nowych zestawów, zabawa autkami, walki rycerzy, gotowanie.

Poza tym był tort, szarlotka, przegryzajki, melolada (lemoniada), a na obiad pizza z Dworu Świętoszówka. Pizza melgelitowa (margherita).






















A gdy goście pojechali do domów, zapakowaliśmy skitrany kawał tortu, pół szarlotki i gorący, świeży chleb oraz minifigurkę LEGO Harry Potter i zawieźliśmy Filipowi na otarcie łez. I na zdrowie.

- To były moje najlepsze urodziny! - podsumował Julek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz