Pojechaliśmy z ciekawości. Z dzieciakami z Yamahy (nie z Bielska) byłam kiedyś na wycieczce w Wiedniu. Miały tam wspólny koncert z młodymi muzykami z wiedeńskiej Yamahy. Bielską szkołę ukończyła córeczka znajomych. Janek lubi muzykę szeroko pojętą. Instrumenty też. A jeśli mają guziczki jak keyboard, które można (=wolno) naciskać, to jest idealnie.
Dźwiękoludki to zajęcia dla dzieci od 4 roku życia. Po dwóch latach dzieciaki mają umieć grać na dwie ręce na keyboardzie i znać nuty. Szczegóły znajdziecie na stronie szkoły. A dla nas najważniejsze, że to trochę poważniejsze zajęcia niż typowe dla przedszkolaków. (Chociaż w Janka przedszkolu muzyczne są na bardzo wysokim poziomie.) Podsumowując: śpiew, taniec i zabawy rytmiczne "załatwia" przedszkole, no i my, bo dużo u nas w domu muzyki. A Dźwiękoludki to oprócz zabawy jednak trochę nauki.
Jechałam pełna obaw, że to pic na wodę fotomontaż. Takie zajęcia dla ambitnych rodziców. Dzieci trochę poplumkają, rodzice wywalą kupę kasy i będą się mogli chwalić przed znajomymi, że ich pociecha oprócz mandaryńskiego, garncarstwa, spadochroniarstwa i kaligrafii uczy się jeszcze grać.
W szkole spotkaliśmy normalnych ludzi z pasją. Zajęcia prowadziła przesympatyczna pani. Nikt nam nie słodził, nie wmawiał, że mamy cudowne dzieci i że zrobi z nich kolejnych Mozartów i Bachów. Było po prostu fajnie.
Pokazowe zajęcia bardzo nam się spodobały i Janek ciągle pyta, kiedy pojedziemy znowu. Zaczynamy od połowy września. Będę się chwalić postępami.
W szkole spotkaliśmy normalnych ludzi z pasją. Zajęcia prowadziła przesympatyczna pani. Nikt nam nie słodził, nie wmawiał, że mamy cudowne dzieci i że zrobi z nich kolejnych Mozartów i Bachów. Było po prostu fajnie.
Pokazowe zajęcia bardzo nam się spodobały i Janek ciągle pyta, kiedy pojedziemy znowu. Zaczynamy od połowy września. Będę się chwalić postępami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz