wtorek, 29 czerwca 2021

Pandemia. Dzień 464. Przysłup Caryński z Bereżek.

Samochód zostawiliśmy na parkingu pola namiotowego Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Opłata za postój to 18 zł na dobę. Nie, nie można zapłacić za krótszy czas.
Wybraliśmy najkrótszy, żółty szlak na Przysłup. 
Trasa zaczyna się na polu namiotowym. Tu dołączył do nas kot. Właściwie to obwołał siebie przewodnikiem stada. Prowadził nas do samego celu, czyli schroniska Politechniki Warszawskiej "Koliba". Czasem odłączał się od nas, schodził nad potoczek, ale zawsze nas doganiał. Gdy z kolei nasza ekipa się rozdzieliła, czekał, aż wszyscy znowu będą szli razem.
Szlak na Przysłup jest niezwykle malowniczy. Większość trasy pokonujemy w cieniu. Zaczynamy na łące. Wchodzimy potem w "dżunglę". 







Idziemy lasem, towarzyszy nam potoczek. Co jakiś czas musimy go pokonać - czasem idąc przez kładkę, czasem po kamieniach. 




















Las gęstnieje, a trasa robi się bardziej stroma. Buki rosną na tyle gęsto, że chronią nie tylko przed słońcem, ale i niewielkim deszczem (jak było w naszym przypadku).
Pod sam koniec wychodzimy na przełęcz. I już za momencik docieramy do schroniska.










Schronisko prowadzone jest przez przemiłych ludzi. 
Można w nim się nie tylko schronić, ale też coś zjeść czy wypić (ale piwa tu nie kupicie). Jest też toaleta!















Wracaliśmy już bez kota. Został w schronisku. Uznał, że znamy drogę powrotną.
Cała trasa z długim postojem na jedzenie placków i huśtanie zajęła nam nieco ponad 3 godziny. Pod górę szliśmy 1h 20 min. Zatrzymywaliśmy się przy żuczkach i innych ciekawostkach. Czekaliśmy na polującego kota, robiliśmy zdjęcia.
Trasa nie jest trudna, ale wymaga dobrych butów - bywa mokro i ślisko, a nawet stromo. Jej wielkim plusem jest to, że można się w nią wybrać nawet w upalny dzień.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz