piątek, 12 listopada 2021

Trzy Miotły.

To nowe miejsce w Bielsku. Chłopcy nie mieli nawet jeszcze pojęcia, że powstało takie cudo! Więc mieli ogromną niespodziankę. Podwójną. Że Potterowe "Trzy Miotły" są w Bielsku i że oni tam idą.
Rezerwację robiłam parę dni wcześniej. Bez rezerwacji możecie próbować, jeśli jesteście gotowi na rozczarowanie dzieci, gdy nie dostaniecie stolika. Odradzam.

Kawiarnia jest w podziemiach i już to sprawia, że robi się magicznie i tajemniczo. Jerzyk początkowo nawet się troszkę bał.

Wnętrze robi ogromne wrażenie. Latające świece pod sufitem, listy gończe i portrety prosto z opowieści o Potterze, Zgredek, magiczne eliksiry na barze, pająki, sowy...

Byliśmy rano, na otwarcie. Przez chwilę cała kawiarnia była nasza. Ale tylko przez chwileczkę. Wypełniła się szybciutko.


Kelnerzy - oczywiście w strojach czarodziejów - wraz z menu przynoszą czapki dla klientów. Można z nich korzystać przez cały pobyt w kawiarni.
Odrzucam wizję zawszonych dzieci, które miały te czapy na głowach przed nami, budzę w sobie zaufanie do ludzi, że jednak dbają o higienę własną oraz do obsługi kawiarni, że jednak dezynfekuje czapy i nie tylko pozwalam założyć je dzieciom, ale mierzę też sama.
I okazuje się, że czapki są ozonowane regularnie w pralni. Ufff...



Dostajemy menu.
Jest kremowe piwo! I żaby czekoladowe. No i eliksiry!
Do tego spory wybór fajnych ciast i deserów. 
No i kawa.
Brakuje mleka roślinnego i wegańskich słodyczy. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Może to i lepiej - dieta zachowana.





Ceny znośne. Wszystko dobrej jakości, niesamowicie zaserwowane. Uczciwie.



Eliksiry podawane są ze specjalną słomką z uciekającym światełkiem. Atrakcja goni atrakcję.



Kremowe piwo - pycha!
Chłopcy mieli małe. I to wystarczyło, zwłaszcza, że jedli jeszcze babeczkę czekoladową i pająka (Jerzyk) oraz kawałek tortu "Czarna Dama" (Janek).









"Trzy Miotły" to nie jest zwykła kawiarnia, ale to już chyba widać. To nawet nie jest tylko kawiarnia. Można tam też skorzystać z regału pełnego gier związanych z Potterem. 
No więc oczywiście skorzystaliśmy.
Do "Dobble" dołączył nawet Jerzyk.




I jeszcze jedna atrakcja:
Tiara Przydziału. 
Podchodzi z nią kelner do każdego gościa. A ona rusza się i mówi i przydziela gościa do domu w Hogwarcie.
I tak mamie trafił się Gryffindor, Jankowi - Hufflepuff, a Julkowi - Ravenclaw.
Jerzo nie dał się przydzielić.










Jest jeszcze sklepik z gadżetami Potterowymi. Ceny nie są niskie, niestety. Chcemy wierzyć, że idzie za nimi jakość. Janek i Julek wybrali sobie metalowe różdżki oraz "Fasolki wszystkich smaków" i marzą i milionie innych rzeczy.
To dobrze, Święty Mikołaj będzie miał łatwiej. Zwłaszcza, że już wyczaił vouchery do "Trzech Mioteł" pakowane jak list z Hogwartu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz