sobota, 14 maja 2016

Wystawa LEGO

   Zachęceni pozytywnymi opiniami i zmotywowani jęczeniem chłopców, którzy na każdym kroku napotykali billboardy reklamujące to wydarzenie, pojechaliśmy w końcu do Gemini w Bielsku-Białej na wystawę klocków LEGO. Nowa ekspozycja, największy na świecie statek z LEGO, strefa zabawy, patronat RPD - brzmiało obiecująco.


    No i rzeczywiście. Ekspozycja jest imponująca. Nawet na chłopcach zrobiła wrażenie, a mieliśmy obawy, że są za mali, żeby podziwiać budowle z LEGO. Wszystkie eksponaty zamknięte są w gablotach. Niektórymi można "się pobawić", naciskając włączniki umieszczone na ścianie gabloty. Tak uruchomić można np. maszyny budowlane czy pociąg.







   Niesamowite wrażenie robi oczywiście 11-metrowy Titanic. Poza tym są makiety przedstawiające sceny z filmów i literatury: Star Wars, Hobbit, Harry Potter, CK Dezerterzy; ważne wydarzenie historyczne: zburzenie muru berlińskiego czy pierwszy krok człowieka na Księżycu; znane i ważne miejsca: Taj Mahal, Londyn, kopalnia Guido, Stadion Narodowy. Jest też makieta z LEGO Duplo. Oraz makiety przedstawiające lotnisko, dworzec kolejowy, instrumenty muzyczne, maszyny budowlane. I mnóstwo innych.







   No i wreszcie strefa zabawy Fun Park. To największe rozczarowanie wystawy. Niewielka powierzchnia, a na niej wciśnięte mnóstwo rzekomo różnorodnych stanowisk: zjeżdżalnie samochodowe,  super shaker - wibrująca platforma do testowania wytrzymałości własnych budowli, klocki Duplo w basenach, strefa do budowania wielkich budowli z ogromnych klocków, brick wall - ściana do „pisania” klockami, brick mosaic galery - miejsce do „malowania” klockami, strefa gier LEGO na Play Station 4.









    Ciasno, głośno i chaos. Dzieciakom się podoba, to jasne. Ale jak się tak zastanowić, to nie ma tam nic więcej niż mają w domu. Stolik i klocki - czy naprawdę warto jechać po to aż na ekstra wystawę? Brakuje najnowszych klocków. Brakuje możliwości wypróbowania chociażby LEGO Technic czy Mindstorms. Brakuje animatorów, ludzi, którzy pomogliby dzieciakom w zabawie klockami, objaśnili albo zaaranżowali jakąś zabawę.
    Wymagania mam. Wiem, wiem. Ale myślę, że mam prawo. Wiecie, ile kosztuje bilet? My skorzystaliśmy z "promocji" na bilet rodzinny 2+2 i zapłaciliśmy 15 zł. Od osoby. Czyli 60 zł za wszystkich. I jeszcze za szatnię. 2 zł. Od kurtki. Czyli już kolejne 8 zł. A przy wejściu do Fun Parku była kolejna niespodzianka: dzieci wchodzą bez butów, a dorośli muszą obowiązkowo zapłacić za ochraniacze na buty. Takie jak w szpitalu. 1 zł od pary. Czyli 2 zł za nas dwoje. No to 7 dyszek już poszło.
     Wyjście to kolejny bonus. Wyjść można, wyłącznie przechodząc przez sklep z LEGO. Tu nam się jakoś udało. Ale było gorąco.
     Nie cierpię miejsc, w których traktuje się mnie jak bankomat. Zupełnie inaczej wyglądałoby to wszystko, gdyby na dzień dobry ściągnięto od nas nawet te 70 złotych, a potem mielibyśmy wszystko "za darmo": szatnię, ochraniacze. A tak szczerze mówiąc, ściąganie 60 złotych od czteroosobowej rodziny, w tym trzylatka, to też trochę przesada. Ten sklepik też mógłby sobie stać obok. Jak ktoś chce, to naprawdę kupi LEGO. To chyba marka, która nie potrzebuje reklamy. Ta wystawa niestety działa trochę jak antyreklama. Jakoś "znielubiłam" LEGO po tej akcji. Przejdzie mi, wiadomo. Nie ma lepszych klocków. Ale wystawy LEGO już sobie darujemy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz