wtorek, 10 maja 2016

Superbohaterowie Janka

    Bo to już taki wiek, że dzieciak się czymś fascynuje. Dinozaury, samochody czy inne supermany. Dla Janka nie jest ważny żaden tam Batman czy inny Spiderman. Tylko prawdziwi, całkiem żywi i dzielni ratownicy medyczni.
   Nie pamiętam już, kiedy to się zaczęło. Ani od czego. Janek oszalał na punkcie karetek, ratownictwa medycznego (górskie też może być), leczenia i pierwszej pomocy.
  Tak, tu nie chodzi tylko o pojazdy. Janek zna numery telefonów na pogotowie, do GOPRu, a nawet Straży Miejskiej. Przejażdżka samochodem liczy się tylko wtedy, gdy miniemy jakąś karetkę. Ważna też jest litera na karetce: nie jest dla niego tajemnicą, co oznacza P czy S. Wycieczka z przedszkola - owszem, fajnie, ale najważniejsza informacja z wycieczki: Widziałem po drodze karetkę! Karetka na sygnale to już w ogóle jest coś.

   Dlatego żałował, że nie był w domu, gdy po Julka przyjechało pogotowie. Mógł odwiedzić brata w szpitalu, ale to już nie to samo.

  Po jarmarku adwentowym Janek ledwo zasnął, bo obecni tam ratownicy medyczni wzięli go na zwiedzanie karetki. Najprawdziwszej na świecie. Stragany, Mikołaj i inne atrakcje nie były ważne. Była KARETKA. Przemiłą ekipę Ratowników pozdrawiamy serdecznie i bardzo, bardzo dziękujemy!


  Ukochane zabawki to modele karetek. Wymarzony, wyczekiwany i najbardziej profesjonalny to póki co karetka Playmobil od Świętego Mikołaja. Ale nawet ta najmniejsza ucieszy. Warunek: koguty i krzyż.


   No i jeszcze zestaw "mały lekarz". I gra "Operacja". Hitem podchoinkowym była najzwyklejsza, ale za to prawdziwa apteczka. Janek ma w niej rękawiczki, bandaże, chustę trójkątną, plastry, strzykawki (bez igieł) oraz octanisept, a nawet maskę chirurgiczną (dzięki, Przemek!). Drżącymi rękami udziela nam pierwszej (i ostatniej) pomocy, gdy któreś z nas zatnie się nożem. Apteczka też jeździ z nami na nasze wycieczki. Od razu czujemy się bezpieczniej.


    Jaki Janek miał tort na czwarte urodziny, nietrudno zgadnąć.


  Ukochane ubrania to rzeczy z karetkami. Wcale niełatwo takie dostać, bo według producentów małych chłopców interesują postacie z bajek, superbohaterowie i ewentualnie straż pożarna. A co jeśli dzieciak ma bardziej realnych superbohaterów? Takich, którzy naprawdę istnieją i naprawdę ratują życie?
   Tutaj pomogła nam Gucia. Spełniła marzenie Janka i według jego własnego pomysłu uszyła dres: spodnie z ogromną kieszenią na wszystkie skarby i wyhaftowaną karetką oraz bluza z aplikacją karetki. Krzyż i kogut - oczywiście są. Dresik jest cudny, wygodny i świetnie wykonany. Janek nosi go, kiedy może, prany był z miliard razy i ciągle świetnie się trzyma.



   Mamy jeszcze t-shirt z długim rękawem i świecącym kogutem z next oraz bieliznę i skarpetki z H&M.
   A na bal przebierańców oczywiście poszedł w stroju lekarza.

  Najciekawsze zajęcia w przedszkolu były, gdy dzieciaki odwiedziła prawdziwa pani doktor anestezjolog i przywiozła ze sobą fantom. Przerobiła z dziećmi całe postępowanie w nagłych wypadkach. Po południu Janek ułożył tatę ze sto razy w pozycji bocznej bezpiecznej (swoją drogą to idealna zabawa dla zmęczonego rodzica), wyreanimował nas wszystkich i wykonał miliard "telefonów" pod numer 112.


    Przez przypadek ta miła pani doktor jest mamą najlepszego przyjaciela Janka z przedszkola, Pawełka. Zajęcia powtórzyliśmy więc u niej w domu. Ja też skorzystałam. W końcu mogłam nauczyć się RKO nie tylko teoretycznie. Magda, dziękujemy!


    Z Magdą, Przemkiem i Pawciem pojechaliśmy też na Festiwal Górski Wondół Challenge. Owszem, Janka zainteresowały filmy z Banff Mountain Film Festival, ale hitem były pojazdy GOPRowców oraz fantom i RKO. No i wróciliśmy z festiwalu z książeczką "ABC małego ratownika". Znamy ją już na pamięć.



    Pewnie dlatego z biblioteki przywieźliśmy ostatnio książkę o pierwszej pomocy. Teraz przed zaśnięciem czytamy o tym, jak postępować w przypadku połknięcia trucizny, użądlenia albo porażenia prądem.
   Poza tym mamy trochę "branżowych" książek. Szczególnie polecamy "Mam przyjaciółkę ratownika medycznego" wydawnictwa Media Rodzina.

       Nie wiem, jak długo jeszcze potrwa ta fascynacja, ale przez ostatnie kilka miesięcy nie mija. A nam to kompletnie nie przeszkadza. Jesteśmy dumni, że Janek wie, co zrobić, gdy stanie się coś złego. I że podziwia ludzi wartych tego jego dziecięcego podziwu.
    Może to wszystko dlatego, że pierwszym pojazdem, jakim przejechał aż 80 km w kilka godzin po urodzeniu była właśnie karetka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz