Myślałam, że jeszcze trochę przyjdzie mi na to poczekać, a tu proszę. Taka niespodzianka. Chłopcy od wczoraj siedzą we własnym domku. Mają tam kaloryfer, pralkę, piekarnik i telewizor. Jest też strych. Na strychu ukryta jest latarka, która przydaje się w razie awarii prądu, a te są niezwykle częste. Tylko po wyżerkę przychodzą do mamusi:
- Mamo, co masz do jedzenia dla chłopców? Co możiemy zjeść w domku?
To mnie akurat nie dziwi. Spodziewam się regularnego dokarmiania przynajmniej do ślubów chłopaków. To ta optymistycznie krótka wizja.
Domek to dzieło taty. Powstał z łóżeczka, fotela i narzuty z naszej sypialni. Reszta to dzieło niczym nieograniczonej (i nieograniczanej) wyobraźni Janka. Plus prowiant od mamusi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz