piątek, 6 grudnia 2013

Herve Tullet

"Prince of preschool books". A moim zdaniem, król.

Zaczęliśmy od "Naciśnij mnie". Szczerze mówiąc, nie byłam pewna, czy Janek się wkręci w naciskanie i pocieranie wydrukowanych kropek, w potrząsanie i obracanie książką. Nie tylko się wkręcił, ale też to pokochał. Był czas, że przerabialiśmy książkę "o klopkach" kilka razy dziennie.




A potem tata kupił Jankowi "Książkę z dziurą". Książka jest jednocześnie kolorowanką, co jest dodatkową atrakcją. Chociaż teraz częściej wygląda to tak, że Janek zaczyna kolorować, a ja mam kończyć. Do niektórych obrazków/zadań Janek musi dorosnąć. Jednak większość jest dla niego w sam raz. Świetnie się bawi, opowiadając, co kotek ogląda w "teleziziorze" albo robiąc słoniowi trąbę czy ludzikowi język. Nawet nie narzekał, że w książce nie ma nalepek - to ogromny sukces autora!



Mikołaj przyniósł Jankowi moją póki co ulubioną książkę Tulleta - "Turlututu. A kuku, to ja!" Jest trochę podobna do "Naciśnij mnie" - też trzeba naciskać, potrząsać, dmuchać, a nawet wypowiadać magiczne zaklęcia i śpiewać. "Turlututu" jest bardziej kolorowa. Składa się z krótkiech historyjek/zadań/przygód Turlututu. To sprawia, że jest bardziej dynamiczna. Janek po pierwszym dniu ma już swoje ulubione, do których chętnie wraca i o których opowiada.




Z dobrych źródeł wiem, że pod choinką chłopcy znajdą kolejne książki Tulleta. Spodziewajcie się więc kolejnej notki.

Książki Tulleta wydane przez Babarybę oraz wydania brytyjskie możecie kupić bezpośrednio w wydawnictwie Babaryba.

"Naciśnij mnie" wyd. Babaryba
"Książka z dziurą" wyd. Egmont 2013
"Turlututu. A kuku, to ja!" wyd. Babaryba 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz