Ósmą dobę - nie licząc dwóch króciutkich spacerów wokół obejścia - siedzimy w domu z parakokluszem chłopaków i anginą ropną mamy. Zdziczeliśmy do tego stopnia, że odwiedzają nas dzikie zwierzęta. Zaczęło się od jastrzębia. Strach się bać, co nadejdzie jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz