poniedziałek, 5 lipca 2021

Pandemia. Dzień 470. Bacówka Radawa & SPA.

 Ostatni poranek w hotelu.

W końcu wyszło słońce i załapaliśmy się na chwilę na basenie zewnętrznym.



















Wobec hotelu mamy bardzo mieszane uczucia.
Zacznę od zalet.
Obsługa hotelu: wszyscy co do jednego są przemili, eleganccy, pomocni. 
W drodze powrotnej do domu otrzymałam telefon z hotelu, że znaleziono mój portfel. Pani pokojowe odniosły go do recepcji. A pani recepcjonistka załatwiła w moment kuriera. Portfel do mnie wrócił z całą zawartością. Dzięki uprzejmości, uczciwości i życzliwości pań pokojowych i pani z recepcji mam uratowane wakacje (ganianie po urzędach i załatwianie dokumentów to kiepska perspektywa). I za to jestem im ogromnie wdzięczna.
Hotel jest ładny i nowy. Domek mieliśmy wygodny, choć niewielki, czysty, stylowo urządzony (spaliśmy w tzw. izbie - w nowoczesnym, czarnym bliźniaku). Nie polecam go rodzicom dzieci, które chodzą od niedawna - schody są strome, metalowe, ażurowe (w szpilkach nie wejdziesz). Są bramki, ale kto ma małego wędrowca, ten wie, że bramka wiele nie zmienia, gdy roczniak po prostu MUSI iść po schodach.
Baseny: czyste, zadbane. Ręczniki są dostępne na miejscu. Wymieniane za karty basenowe, co jest nieco niewygodne. Brakuje zjeżdżalni choćby jednej. I krytego brodzika. 
Jest sauna. I jacuzzi zewnętrzne.
Dużo placów zabaw, okazjonalnie dmuchaniec. Ścianka wspinaczkowa, szachy. Wszystko w dobrych stanie.
Do tego szklarnia (niestety nie wiadomo, co w niej rośnie, przydałyby się tabliczki, a dla dzieciaków zajęcia) i mini zoo z możliwością karmienia kóz specjalną karmą.
Sala zabaw to zbyt szumna nazwa. Jest to pokoik z zabawkami, maluteńkim placem zabaw dla dzieci 2-3-letnich. Przylega do niego pokój LEGO: stoliki i szuflady z tonami klocków - raj dla budowniczych i konstruktorów.
Sala kinowa - nie spodziewajcie się ekranu jak w kinie, ale jest wielki ekran, rzutnik i codzienne seanse. Nigdy nie wiadomo, jaki będzie film, bo wybierają go dzieci. W ciągu dnia w sali kinowej są zajęcia z animatorkami, jeśli pogoda nie dopisuje.
Animacje: panie sympatyczne i się starają, ale sam program animacji nas nie porwał. Wokół pań zawsze była gromadka dzieci, więc przyjmuję, że starszaki za stare na animacje, a Jerzo za młody.
Restauracja: jedzenie pyszne, świeże, cudnie podane i niesamowicie urozmaicone. Szokująca (jak na hotel) ilość potraw wegetariańskich - to się naprawdę raczej nie zdarza, by szef kuchni wyszedł poza mrożone warzywa z patelni. Desery cudo. Właściwie restauracja powinna się nazywać "Żegnaj dieto".
Hotel jest zaprojektowany z głową. Jest po prostu ładny. Mam tu na myśli cały resort. Pozytywnie zaskakuje ilość pracy włożona w dopracowanie każdego elementu. Wszystko do siebie pasuje, ma swój sens. Zachwycają takie pozorne drobiazgi jak "swetrowe" wykładziny, zdjęcia owieczek, lampy.

A teraz wady albo nasze "mieszane uczucia". 
Podczas tzw. lunchu w południe można sobie nalać zupy w ramach pakietu, a obok stoją bemary z daniami obiadowymi. Znowu bez informacji o cenie. Podchodzących do nich dogania kelner i informuje o opłacie. Tak, zamawiając pobyt, wiedzieliśmy, że mamy tylko zupę na lunch. Tu chodzi tylko o dziwną formę i brak informacji.
Potrawy nie są podpisane (poza tymi w bemarach, ale i tu nie wiadomo dokładniej, co to). Ideałem byłyby oznaczenia, co jest bez mięsa. 
W restauracji jest kącik dla dzieci. Obsługują go panie animatorki. W kąciku jest włączony telewizor. A animatorki serwują dania dla dzieci. Są wśród nich owszem zdrowsze opcje, np. kanapeczki na śniadanie czy pierogi ruski, ale ilość słodyczy powala: naleśniki z toną nutelli, racuszki, placuszki, galaretki itp. itd. Zgadnijcie, co wybierają dzieci. 
Pierwszego wieczoru naszego pobytu w restauracji ustawiły się też animatorki z maszyną do popcornu i lodami. A do nich kolejka dzieci. Przy zamawianiu okazało się, że to płatne "atrakcje". Zrezygnowaliśmy dla zasady, bo było to, naszym zdaniem, zagranie nie fair. Nie robi się tak, że podczas obiadokolacji w formie szwedzkiego stołu ustawia się coś super wspaniałego dla dzieci i każe za to płacić. Cennika czy informacji na piśmie brak.
Wymownym podsumowaniem tej swoistej diety rzekomych dziecięcych marzeń było dziecko, które między kącikiem dla dzieci a panią z maszyną do popcornu puściło potężnego pawia*.


*są elegantsze określenia, ale to był paw




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz