poniedziałek, 12 lipca 2021

Pandemia. Dzień 477. Dębki.

Po całej nocy kaszlu Jerzora wzięliśmy się za szukanie lekarza. Rano też kaszlał. Cały czas. Jadł, pił, bawił się, kaszląc bez przerwy. Aż zaczęły go boleć mięśnie brzucha. Kaszlał i kaszlał. Bez przerwy.
Prywatna wizyta tego samego dnia - bez szans.
ALE najpierw ulitował się nad nami ośrodek zdrowia w Krokowej i umówiono nam wizytę na 17:40. A potem (bo mama dzwoniła dalej, szukając jak najwcześniejszego terminu) ośrodek w Wierzchucinie. 
Pani nas zarejestrowała najpierw na właściwie natychmiastową teleporadę. Zarejestrowała, używając wyłącznie naszych numerów PESEL. Serio. Nie dopytywała o żadne adresy, numery buta i inne. Można? Można!
Pani doktor Małgorzata Żak podczas rozmowy telefonicznej w tle słyszała kaszel Jerza i zaprosiła nas na 12:00.
Pojechaliśmy.
Znowu nikt nie chciał od nas podpisów czy wypełniania nie wiadomo, czego. Pani doktor się nieco spóźniła - dojeżdża z Trójmiasta. Wpadła do przychodni, w biegu zaprosiła nas do gabinetu. Nie dała nam odczuć, że się spieszy, że nie ma czasu. Była sympatyczna i cierpliwa.
Przebadała Jerzyka, dała naklejkę "Dzielny pacjent", wypisała e-receptę, cierpliwie wyjaśniła zalecenia.
Dziękuję!


Potem  rozpoczęła się telefoniada po aptekach: szukałam takiej, w której mogłam kupić wszystko, co na recepcie i nebulizator, bo Jerzykowi zalecono inhalacje.
Przyczyną kaszlu okazała się alergia.
Udało się w Krokowej. Znowu przemiła pani farmaceutka odłożyła dla nas wszystko - na wszelki wypadek, jakby miało zniknąć w ciągu 15 minut.
Zaopatrzeni w leki i nebulizator, no i w "zdrowego lizaka", bo na lizaka dzielny pacjent sobie zasłużył jak nigdy, wróciliśmy do Dębek.


Do wieczora już Jerzyk był z mamą w domu i najbliższej okolicy.
Janek i Julek byli z tatą na plaży i na lodach.



Lody przynieśli też Jerzykowi, który już po pierwszej dawce leków miał się znacznie lepiej. Dziś wybraliśmy Lody Marko. Wszystkim smakowały, a w lokalu czysto, miło i sympatyczna obsługa.




Na obiad mama z Jankiem przygotowali naleśniki.


Po południu Jerzyk poczuł się już na tyle dobrze, że wyciągnął mamę na spacerek po najbliższej okolicy. Zaliczył salon gier (tylko sobie posiedział na motorach) i znowu lody!
Tym razem w Lodziarni Dębki, gdzie odkryliśmy pyszne, naturalne lody. I świetne ciasta oraz kawę. Cudo!













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz