sobota, 10 lipca 2021

Pandemia. Dzień 475. Dębki.

No i dojechaliśmy. Po odebraniu kluczy od domku i wypakowaniu bagaży ruszyliśmy w Dębki. 



Nieco ponad kilometr na wschód od domu i dotarliśmy do restauracji Hola hola. Bardzo fajne miejsce, które faktycznie jest restauracją hiszpańską, co rzadkie w morzu pizzerii. Menu jest przemyślane, a obsługa wie, co sprzedaje. To kolejna rzadkość. Skosztowaliśmy truflowego risotto z orzo, frytek z parmezanem i oliwą truflową oraz pizzy. Risotto genialne, frytki smaczne, pizza najsłabsza (ale to w końcu nie pizzeria, jak pisałam). Świetna jest też lemoniada.
Ceny nadmorskie, ale w Hola hola widzimy i czujemy, za co płacimy. Wszystko jest świeże, dobrej jakości i pięknie podane. Uczciwe.






Podczas oczekiwania na zamówienie zaliczona została też powitalna partyjka w cymbergaja. Jerzo posiedział chyba w każdym pojeździe.






Zmęczyła nas wędrówka promenadą pełną sklepów, po której jeżdżą też samochody. Wracaliśmy plażą.























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz