sobota, 12 kwietnia 2014

Małe wczasy cz. 1

   "Małe wciasy", bo na duże to się leci samolotem. A my wybraliśmy się do odległej o 140 km Bukowiny Tatrzańskiej.
    Juju z założenia miał przespać prawie całą podróż, ale jakoś się nie dostosował i przekimał tylko pół godzinki. Janek na wyjazdach z wrażenia zamienia się w anioła. Zapytał nas tylko jakieś milion razy, kiedy już będą wczasy. Poza tym w podróży interesował się wszystkim, co za oknem, trochę czytaliśmy, śpiewaliśmy i układaliśmy magnetyczną układankę Mudpuppy.
   Postój zaplanowaliśmy pod koniec podróży w polecanej przez gastronautów restauracji Siwy Dym. To był świetny wybór. Fajne miejsce z dużym parkingiem, miłą obsługą, fantastycznym jedzeniem w dobrej cenie i uroczym kącikiem dla dzieci. Na każdym kroku czuje się tam, że dzieci są mile widziane. Są oczywiście wysokie krzesełka. W toalecie jest nie tylko przewijak, ale nawet stołeczek/stopień przy umywalce, żeby maluch mógł wygodnie umyć rączki. W kąciku dla dzieci jest sporo zadbanych zabawek, naostrzone kredki (sic!) i kolorowanki. Nie bez przyczyny restauracja otrzymała certyfikat Okiem Mamy. Karczma jest ładnie urządzona, spora, ale przytulna. Ozdób jest dużo, ale nie przytłaczają. Na środku pali się w kominku. Jest ciepło. Obsługa jest bardzo miła. Kelnerki nie dały nam odczuć, że mogą im przeszkadzać plączący się między nogami chłopcy, a tym bardziej Juju goniący ich góralskie spódnice. Przynoszą świetną wołowinę, pyszne pierogi i najlepsze na świecie placki ziemniaczane z cielęciną w sosie kurkowym. Tam jeszcze wrócimy, na pewno!


   Szczęśliwi, bo najedzeni, dotarliśmy do pensjonatu Orlik. No i to kolejny strzał w dziesiątkę! Sympatyczna obsługa i bardzo mili właściciele z synkiem w wieku Janka. Śliczne wnętrza - wystrój dopieszczony pod każdym względem, nienachalny folk, pokoje wykończone góralskim deseniem, drewniane meble, piękne zdjęcia górali w hallu. Zajmowaliśmy przestronny pokój z sypialnią i łazienką z prysznicem. Pokój jest w pełni wyposażony, jest lodówka, czajnik elektryczny, szklanki, kubki, kawa, herbata. Jedyne, czego nam brakowało, to drzwi do sypialni. Swobodniej by nam było po położeniu spać chłopców pooglądać sobie telewizję czy zwyczajnie posiedzieć i porozmawiać.
 Restauracja serwuje przepyszne jedzenie. Dla nas jednak najważniejszą okazała się świeżo wyremontowana sala zabaw dla dzieci. "Orlikowy klub przyjaciół Myszki Miki" wyłożony miękką wykładziną, z kolorowymi ścianami, ślicznie urządzony pełen wspaniałych zabawek. Raj dla dzieciorów. Chłopcy spędzili tam mnóstwo czasu, a my razem z nimi. Pensjonat lada dzień będzie miał nowy plac zabaw. Jestem pewna, że pojedziemy go wypróbować.
 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz