sobota, 5 kwietnia 2014

ZOO w Ostrawie

   Według prognoz miała być pogoda żyleta, więc zaplanowaliśmy wycieczkę do ZOO w Ostrawie. Prognoza się sprawdziła jak zwykle nie za bardzo. No ale nie padało - więc sprawdzalność prognozy opadów oceniam na 100%. Mimo chłodu wybraliśmy się do ZOO. I to był strzał w 10.
   Wyjechaliśmy tak, żeby Juju przespał podróż chociaż w jedną stronę. Janek całą drogę dopytywał, kiedy będziemy na miejscu, ale wytrzymał.
   Gdy dojechaliśmy, spotkała nas peirwsza miła niespodzianka: sympatyczni parkingowi wskazujący wolne miejsce na parkingu. Dzięki temu akcja parkowanie przebigła bardzo sparwnie. Parking przed ogrodem zoologicznym jest płatny - za samochód osobowy płacimy 45 koron. Parking jest przy samym wejściu do ZOO. Za bilety zapłaciliśmy po 110 koron (dorośli), dzieciaki wchodziły za darmo (bo nie ukończyli jeszcze 3. roku życia). UWAGA! Można płacić wyłącznie gotówką i akceptowane są tylko korony czeskie.
   W ZOO są asfaltowe drogi i fajne ścieżki (czasem trudne do przejechania wózkiem), no i miejscami zdarzają się schody - wszystkie przeszkody można ominąć i po prostu darować sobie podchodzenie bliżej do niektórych zwierzaków (naprawdę wiele się wówczas nie traci). Cały teren jest zadbany, zielony i przygotowany na małych gości. Nie robi przygnębiającego wrażenia, jak niektóre ogrody zoologiczne. Oprócz zwierząt, które są niewątpliwą atrakcją, jest też kilka niewielkich placów zabaw (trochę trudne dla dwulatka, ale Janek i tak był zadowolony).



  Ponadto jest mini farma dla maluchów. Dzieciaki można wrzucić do zagrody z kozami. Zachwyciła obu chłopców: Juju biegał za kózkami i krzyczał "Meeeee, meee!". Na farmie obejrzeć można też krowy, owce, króliki, świnie, świnki morskie, osły. Za pięć koron można kupić odrobinę karmy i poczęstować nią zwierzaki. Chłopcy, mimo że większość takich zwierzaków widują niemalże za płotem, byli nimi bardzo zainteresowani - najbardziej lubimy te filmy, które już znamy.



 Co kilkaset metrów są toalety, jest dużo ławek, więc małe nóżki mają, gdzie odpocząć. To wszystko w cenie biletu.
   Dodatkowo płatne atrakcje to "skakanka" (dmuchaniec - żyrafa do skakania) - 25 koron/4minuty, basen z elektrycznymi łódkami (maluchy pływają z rodzicem) - 50 koron/dwie osoby (chyba 5 minut), "pociąg", który odjeżdża z końca ZOO i odwozi do wyjścia - 30 koron/osoba starsza niż dwa lata. Oczywiście jest też niewielki sklepik z całkiem fajnymi (głównie pluszowymi) pamiątkami - wróciły z nami do domu czarna pantera i sowa śnieżna (ceny maskotek od ok. 100 koron w górę).



   Do ZOO nie musicie brać kanapek - no chyba, że Wasze dzieci jak moje każdą podróż zaczynają od słów: "Co masz dla mnie do jedzenia?" (Janek) lub "Mniam mniam!" (Julek) i muszą jeść już w samochodzie. Na terenie ZOO znajdziecie pizzerię i restaurację (koło pandy małej - Panda červená) oraz kilka budek małej gastronomii.



Podsumowując: wyprawa bardzo udana i do ZOO na pewno wrócimy niebawem. Jankowi sprawiliśmy tą wycieczką niesmaowitą frajdę. W samochodzie w dordze powrotnej się cały czas chichrał, a emocje odreagował, szalejąc w ogrodzie. Panetra i sowa śpią już oczywiście z nami.

Strona internetowa ZOO, gdzie znjadziecie aktualności dotyczące zwierzaków, ceny biletów, godziny otwarcia itp. (jest wersja w języku polskim): http://www.zoo-ostrava.cz/pl/


2 komentarze: