Dzień pełen atrakcji i masy zadań. Zaczęliśmy od ciasteczek. No bo jak Święta, to "czi będą pielnićki?". Pierniczków nie będzie. Będą za to ciasteczka wielkanocne. Janek pomagał przy wycinaniu. Wybierał foremki. Malował ciasteczka białkiem. Podjadał też rodzynki. Ciasteczka są przepyszne, a przepis - jak zwykle - od Doroty.
Jedno z ciasteczek trafiła do koszyczka ze święconką. Bardzo przejęty Janek pojechał z tatą i babcią do kościoła. Śpioch Juju został z mamą w domu.
Uwaga! Niespodzianka! Z koszyczka nie wypadło zupełnie nic a nic!
Po powrocie z kościoła piekliśmy karyncką babę wielkanocną. Janek oczywiście dostał odrobinę ciasta do zabawy, które oczywiście zjadł na surowo. Poza tym rozsmarowywał miód na cieście i wyjadał rodzynki. Czy babka się udała, dowiemy się jutro. Jakoś nie mam obaw. Tradycyjne austriackie ciasto musi być przecież dobre.
Choć w części tak wesołych jak nasze, bo u nas na pewno będzie bardzo wesoło.
WESOŁYCH ŚWIĄT, KOCHANI!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz