Niedawno zrozumiałam, po co przedszkola publikują jadłospisy. Nie tylko, żeby zaspokoić ciekawość rodziców czy dać im poczucie jakiejś kontroli nad tym, co zjada dziecko. Ani nawet po to, żeby łatwiej się dogadać z trzylatkiem, który o zupie potrafi powiedzieć tyle, że była zielona, a na śniadanie to był tylko chleb z masłem.
Przedszkola dbają o nasz, matczyny spokój. Dbają o nasz czas wolny, o nasze pieniądze i pralki. O garderobę naszego dziecka.
Odkąd zaczęłam przygotowywać przedszkolne stylizacje Janka w zgodzie z jadłospisem, śpię spokojnie.
Na obiad barszczyk? Proszę bardzo! Janek pomyka do przedszkola w czerwonym dresiku.
Canelloni z mięsem i sosem pomidorowym? Pomarańczowa koszulka już czeka.
Wiem, wiem. Taki duży, a się ciapra przy jedzeniu?
No, ciapra się. I gada przy stole. I wierci się. I nawet już udało mu się stłuc miseczkę w przedszkolu. Niechcący. Ale przez to kręcenie właśnie.
Zawsze może zwalić na geny. Znane są w naszej rodzinie przypadki ubebrania się przy jedzeniu. Przy stole też rozmiawamy. A czasem pewnie się wiercimy. Takie ADHD rodzinne.
Dlatego wielka jest wdzięczność ma dla przedszkola za zamieszczanie jadłospisu w sieci. Zaraz kliknę i sprawdzę, co jutro Janek założy do przedszkola.
Dlatego wielka jest wdzięczność ma dla przedszkola za zamieszczanie jadłospisu w sieci. Zaraz kliknę i sprawdzę, co jutro Janek założy do przedszkola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz