czwartek, 23 października 2014

Namaszczony

Nie ma już odwrotu. Janek został pasowany na przedszkolaka.
A wczoraj pierwszy raz prasowałam mu wczoraj koszulę na imprezę nierodzinną poza domem.
A dziś pierwszy raz wzruszaliśmy się podczas jego występu z grupą przedszkolnych Misiów.
Coraz więcej pierwszych razów za nami. Na szczęście jeszcze więcej przed nami.




    Cała impreza była świetnie zorganizowana. Jako support wystąpił Julek z moim niewielkim udziałem. Zwiedził całą salę, pytając o wszystko, wyciągając zabawki i nieco rozbawiając przejętą publiczność. Najpierw w sali Tygrysków odbył się krótki i dobrze przygotowany występ dzieci: zaśpiewały i odtańczyły dwie piosenki, wykonały 5 zadań (w tym odśpiewanie piosenki po angielsku). Zasłużyły sobie tym samym na pasowanie. Dokonała tego pani dyrektor - niczym królowa z wielką kredką zamiast miecza podchodziła do każdego malucha. Na pamiątkę tego wielkiego dnia każdy przedszkolak otrzymał imienny dyplom. Z misiami, a jakże! Wszystko odbywało się w błysku fleszy aparatów rodziców.


   Po części oficjalnej wszyscy przeszliśmy do sali Misiów, gdzie czekał na nas poczęstunek: świeżo upieczone ciasto z jabłkami, woda z cytryną i kompot. Siedzieliśmy na malutkich krzesełkach przy malutkich stoliczkach. Przeuroczo! 






    Ciasto było pyszne, ale to nie powinno dziwić. To przedszkole już dawno kupiło nas swoją kuchnią. Dziś sami przekonaliśmy się, że Jankowi słusznie wszystko tam smakuje. Nie przyznamy się, ile zjedliśmy kawałków ciasta. Przez łakomstwo Julka średnia ilość na głowę w naszej rodzinie jest przerażająca.
   Wszystko odbyło się sprawnie i w bardzo miłej atmosferze. Mam tylko wrażenie, że rodzice byli ciut bardziej przejęci niż dzieci, ale tylko odrobinkę. 
     Już czekamy na Andrzejki!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz