czwartek, 2 października 2014

Księga dźwięków czyli jak robi ślimak

     W Grecji w hotelowej restauracji rosyjskie rodziny stawiały przed dziećmi na stolikach iPady. Włączano bajkę. Wrzask oznaczał koniec bajki.
     My jesteśmy mniej nowocześni. Chłopcy do stołu mogą wziąć najwyżej książeczki. Jak to?! Kto czyta przy jedzeniu?!
    Ten sam, który czyta w wannie i toalecie.

Janek, listopad 2012

    Niestety sami jeszcze nie czytają, więc książeczka przy obiedzie oznacza:
- zaangażowanie rodzica w nakarmienie dziecka z jednoczesnym czytaniem temuż;
- zimny obiad rodzica;
- brak chęci samodzielnego jedzenia przez dziecko, bo jak tu jeść, skoro książeczki czytamy też rękami.
Czyli same wady. Ale raz na jakiś czas można. Zawsze lepsze to niż "Wilk i zając" na iPadzie. No i iPada nikt nam w rosole nie utopi ani nie zatłuści carbonarą.


     Juju już od prawie roku męczy "Księgę dźwięków". I wcale mu się nie dziwię. Jakbym była w jego wieku, też bym lubiła tę książeczkę. Chociaż książeczka to złe słowo. Nie bez przyczyny nazywa się "Księgą dźwięków" - ma 112 kartonowych stron. Jest, co trzymać w rączkach.
     "Grubość" wydawnictwa ma swoje wady, niestety. Książka jest solidna, ale po kilku miesiącach intensywnego czytania nie obyło się bez taśmy klejącej. No i rzeczywiście jest ciężka, gruba, a przez to może być niewygodna dla małych łapek. Julek z racji swoich gabarytów nie ma z tym teraz żadnych problemów.
      "Grubość" jest jednak też zaletą. "Księga" zawiera chyba wszystkie dźwięki z życia malucha. Oprócz "zwykłych" zwierząt i pojazdów są np. mama i tata, szpinak, Boże Narodzenie , duch czy pinezka. 
       Ilustracje podobają się chłopcom i są dla nich czytelne. Strony łatwo przewracają nawet małe, grubiutkie paluszki. No i jeśli na książeczkę już się jednak chlapnie rosołkiem, to bez problemu można ją powycierać. 
       "Księga dźwięków" to pozycja zdecydowanie dla małych dzieci. Zainteresować może już niemowlaka, który zaczyna mówić i powtarzać odgłosy zwierzaków. Jak widać jest to inwestycja na długo. Julek do dziś ją uwielbia, a i Janek czasem lubi się nią pobawić i poudawać, że czyta albo "poczytać" Jujowi.
           To książeczka nie tylko do poznawania i naśladowania dźwięków. Julek lubi też miniaturki ilustracji na wewnętrznych stronach okładki. Wtedy ćwiczymy spostrzegawczość i bawimy się w szukanie konkretnych obrazków. Julek lubi też szukanie konkretnych ilustracji w książeczce. Zna ją na pamięć, więc kartkuje szybciutko i znajduje.


      Lubimy i polecamy "Księgę dźwięków".
      A wiecie, jak robi ślimak? My już tak!

"Księgę dźwięków" kupicie na stronie wydawnictwa Dwie Siostry.


"Księga dźwięków", Soledad Bravi, wyd. Dwie Siostry 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz