środa, 7 października 2020

Pandemia. Dzień 210.

Szkoła, przedszkole. A do przedszkola pojechały z nami nowe "kantofelki" - ekotuptusie, które przyszły wczoraj.


Po przedszkolu Jerzyk zjadł w domu obiad i czytał z mamą.
Najpierw "Porę na potwora". To niezwykła książka Mizielińskich. Z kawałków ilustracji przedstawiających zwierzęta oraz UFO można ułożyć te właściwe (z właściwymi podpisami) lub właśnie potwory i dziwadła o dziwacznych, czasem śmiesznych nazwach. Kombinacji jest 729, więc nudy nie będzie.





A potem czytaliśmy jedną z naszych rodzinnie ulubionych książek "Gdzie jest moja czapeczka?". Już o niej pisałam, gdy Julek był młodszy niż Jerzyk teraz. W TYM poście.



Obie książki wydało wydawnictwo Dwie Siostry.

A potem Jerzyk robił z mamą naleśniki - czyli kontrolował jakość.




Gdy Janek i Julek pojechali na karate, Jerzyk poszedł z mamą i tatą na spacerek.















Wracającym z treningu starszakom, towarzyszył taki zachód słońca.



Po powrocie Janek jeszcze usiłował poćwiczyć na pianinie.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz