sobota, 10 października 2020

Pandemia. Dzień 213.

 Sobota zaczęła się czytaniem. Jak zwykle właściwie.

Tym razem Julek czytał Jerzykowi książki o Turlututu. O ich autorze, Tullecie, już tu pisałam. Zmieniło się tylko to, że książek w Polsce ukazało się więcej. Wszystkie są świetne, zabawne, zaskakujące, interaktywne (ale bez okropnych dźwięków). I dzieci bardzo lubią do nich wracać, nawet gdy znają już czary, magiczne sztuczki czy zagadki.



Janek rano miał lekcję gry na fortepianie.

Ale zanim pojechał zdążył upiec z Jerzykiem bułeczki. Ozdabiali je pestkami dyni.


















A po południu poszliśmy na spacer.




























Z powodu coraz większej liczby zachorowań na covid-19 omijamy lodziarnie i place zabaw. Lody zjedliśmy więc w domu. Prosto z Biedronki. Ale najdziwniejsze jest to, że je serdecznie polecamy! To właściwie zamrożone smoothie, bez dodatku cukru. Marletto. Dobry skład i świetny smak. Takie lody można jeść nawet częściej.






I upiekliśmy chleb.



I jeszcze znalazł się czas na zabawę w domu.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz