I Babo, i Bintę, i Ajszę i ich mamę i tatę. Nawet psa i kurę. No bo jak tu ich nie kochać?
Zaczęło się, gdy Janek skończył roczek od "Lalo gra na bębnie". Od razu dokupiłam "Binta tańczy" i "Babo chce". Ale tak jakoś wyszło, że to "Lalo" jest ulubioną książką chłopców: najpierw Janka, teraz Julka.
To książeczki pełne dźwięków, pełne muzyki. Mają cudowne ilustracje. Mnóstwo w nich ciepła. Eva Susso (tekst) i Benjamin Chaud (ilustracje) stworzyli zwykła-niezwykłą rodzinę. Bardzo miło jest przenieść się do małego domku, gdzie mieszka rodzina z czwórką dzieci i zwierzakami: kurą i psem. Wszyscy spędzają razem czas: razem przygotowują śniadanie i pieką ciasto, chodzą na spacery do lasu, tańczą (dziewczyny), grają na bębnach (chłopaki). Nie sposób ich nie lubić. No i są niezwykle inspirujący. W lipcu natchnieni "Babo chce" upiekliśmy tartę z jagodami.
Janek oczywiście już wyrósł z tych książeczek, ale gdy miał niespełna 15 miesięcy, opowiadał o Lalo tak:
Dzisiaj czytałam "Lalo gra na bębnie" z Jujem:
To, co mi rzuciło się w oczy to parytet: mama o europejskim typie urody i niezwykle podobni do niej dwa synowie oraz tata Południowiec i niezwykle podobne do niego dwie córki. Zastawiające jest również to, że tata, który przede wszystkim gra na bębnie, jako jedyny nie ma butów.
Całą serię wydały poznańskie Zakamarki i na stronie wydawnictwa możecie kupić te książeczki."Lalo gra na bębnie", Zakamarki 2012
"Binta tańczy", Zakamarki 2012
"Babo chce", Zakamarki 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz