W kalendarzu dzisiaj był przepis na miodowe ciasteczka i oczywiście obrazek do pokolorowania: wałek, ciasto i foremka. Pieczenie zaplanowaliśmy na popołudnie, po powrocie z przedszkola. Ciasteczka - oczywiście dla Świętego Mikołaja.
A w przedszkolu Janek zaliczył pierwsze spotkanie z "plawdziwym Świętym Mikołajem". Dostał - podobnie jak każdy w grupie Misiów - cudny prezent: "plawdziwe cymbały".
Z powodu wizyty Mikołaja Janek wrócił później z przedszkola. Dlatego ciasto przygotowałam wcześniej z Julkiem. Dzielnie dosypywał składników, a nawet włączył mikser. Na zbyt szybki poziom. Efekt: pół kuchni w mące. Ale radość dziecka bezcenna. Bezcenny też lament, że już nie ma, co dosypywać i ciasto jest gotowe, a skoro gotowe, to musi iść do lodówki, aż do powrotu Janka z przedszkola.
Ponieważ dzieci moje są pożeraczami surowego ciasta, a wszyscy jesteśmy pożeraczami ciastek, ciasto zrobiłam z 1,5 porcji.
Już z Jankiem wałkowaliśmy, wycinaliśmy kółeczka, robiliśmy stempelki, a także wykrawaliśmy różne kształty foremkami. Wyszło nam całkiem sporo ciasteczek - ze 4 blachy.
Są pyszne. Gdy odkładałam kilka dla Mikołaja, Janek powiedział:
- Tylko nie za dużo!
- Jak to nie za dużo?
- No dla Mikołaja nie za dużo.
Mam nadzieję, że żaden elf nie doniesie Mikołajowi o żarłoczności Janka.
No i przede wszystkim mam nadzieję, że ciasteczka będą mu smakowały tak jak nam i zostawi dla chłopców wspaniałe prezenty. Na zapitkę w tę mroźną noc zostawiliśmy Mikołajowi też herbatę w kubku termicznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz