I jeszcze nie po Świętach. Ale już po kolacji wigilijnej. U nas to właściwie była obiadokolacja. Zastosowaliśmy system sprawdzony w zeszłym roku. W porze zupy, czyli ok. 13, chłopcy zjedli barszcz z uszkami. A po 15 już odświętnie ubrani podzieliliśmy się opłatkiem i zjedliśmy kolację.
Dzięki tak wczesnej kolacji chłopcy mieli czas, żeby spokojnie nacieszyć się prezentami i pójść normalnie spać (czyli ok. 19-20). Oni nie musieli czekać cały dzień na prezenty, a my zyskaliśmy spokojny wieczór. Wszyscy byli bardzo zadowoleni. No może najmniej tata, któremu przypadło skręcanie parkingu - prezentu dla chłopców od Aniołka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz