Koszyczki były dwa. Oczywiście. Janek miał swój zeszłoroczny - zawartość była świeża. Juju miał nowy z zajączkiem, kupiony w Lidlu. W każdym koszyczku mieli po połówce mini chlebka, kabanosie, pisance i małej babeczce oraz lizaku. Oprócz tego Janek miał sól - że niby taki duży i nie rozsypie. Pojechali z tatą i babcią Daną.
Po powrocie Janek zapytał:
- Czy możemy coś zjeść z naszych koszyczków?
Zjedli lizaki.
Godzinę później spadł śnieg.
A chłopcy docukrzyli się przy lukrowaniu bab i ozdabianiu ich skórką pomarańczową.
Janek wycisnął sok z cytryny na lukier.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz