Zakatarzony Janek został w domu. Jerzyk i Julek pojechali do placówek. Po południu Julek pojechał też bez Janka na trening karate.
Jerzyk w przedszkolu odniósł ranę: spotkał się zbyt blisko z łopatką. Efekt: rozcięty nosek. Ponieważ żaden zwykły plasterek nie chciał się noska Jerzykowego trzymać, po drodze do szkoły pojechaliśmy do apteki. Jerzyk dostał profesjonalne plastry oraz lizaka. A w domu jeszcze tatuaż na ramię. Na pocieszkę i za dzielność.
A w domu Janek z mamą grał w planszówki i karty, uzupełniał lekcje, bawił się, czytał, pracował nad swoją robótką na drutach. Poskładał - korzystając z instrukcji w broszurce - mnóstwo origami. A że składał białe kartki, to gotowe prace pomalował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz