sobota, 28 czerwca 2014

Dream Park Ochaby

       Przyznaję, gdy zerkałam na to miejsce z okna samochodu, myślałam sobie, że to badziew. Kolejny park miniatur, dinozaury, plac zabaw. I oceanarium, akwaria i Bóg wie, co jeszcze. No i po co tak dużo? 
       Życie spłatało mi figla i dziś tam wylądowałam. Oczywiście nie sama. Całą naszą familią tam wylądowaliśmy. I była to świadoma decyzja lekko zdesperowanych rodziców, pragnących rozerwać dzieci, nie zmęczywszy się przy tym zbytnio. 
Dream Park zaskoczył nas niezwykle pozytywnie.


      Po pierwsze jest płasko. Płaski, ogrodzony, bezpieczny, rozległy teren to szczyt marzeń rodziców szesnastomiesięcznego pacholęcia, które koniecznie musi, bo inaczej się udusi, łazić wszędzie samo na własnych, parówkowatych nóżkach.
       A gdy na tym terenie znajdują się dostępne bez ograniczeń dmuchańce, wielki plac zabaw (idealny też dla mniejszych dzieci - Janek nie potrzebował ani razu naszej pomocy, a to rzadkość),  ogromna piaskownica, ławki dla strudzonych rodziców, toalety, to jest już idealnie.



            Dodajmy do tego dinozaury (niektóre ruchome), akwaria z tropikalnymi rybkami (skromne pomieszczenie, cudne ryby), które Janek chciał oglądać aż dwa razy, dom do góry nogami (Janek też się skusił) i mini park linowy (zobaczyć własnego niespełna trzylatka pięc metrów nad ziemią - bezcenne).


     Jest jeszcze wspomniany park miniatur. Pomijam go świadomie, bo nie lubię tego typu "atrakcji", a i chłopcy za mali, żeby miniatury ocenić i docenić. Chociaż to jedyne miejsce, gdzie można mieć fotkę z Kubusiem Puchatkiem i katedrą kolońską.
   

            Poza tym Dream Park oferuje park linowy z prawdziwego zdarzenia (dla większych dzieci i dorosłych), oceanarium prehistoryczne, kule sferyczne (co za kretyńska nazwa, swoją drogą), kino 2d (z bajkami) i 6d, eurobungee i labirynt (aktualnie nieczynny). Te ostatnie atrakcje sobie darowaliśmy ze względu na wiek chłopców.
        Na terenie parku znajduje się bar fast food It me. Serwowane tam są ekologiczne alternatywy dla dań spod złotych łuków. Tak, to możliwe. Serio, serio. Nie sprawdziłam, jak z ich "ekologicznością", ale na pewno widać, że dostajemy prawdziwe jedzenie: hamburger to prawdziwe, niezmielone na pasztet mięso, a cheesburger ma plater prawdziwego żółtego sera. Frytki też są w porządku, a kawa bardzo smaczna. Pepsi trochę mi nie pasuje do eko-wizji całego przedsięwzięcia, no ale nie może być przecież idealnie. Obsługa za to jest bardzo miła. Widziałam jedno wysokie krzesełko (to stanowczo za mało jak na tak duży park). Jeść można w środku i na zewnątrz w cieniu parasoli. Stolików jest mnóstwo, więc każdy znajdzie miejsce. Ceny nie są dramatyczne (zestaw dla dzieci z dość tandetną zabawką to ok. 15 zł).


              Oprócz tego jest kawiarnia. Z daleka wyglądała ładnie - nie wypróbowaliśmy. Jeszcze.
        Toalety na terenie parku są czyste, ale nie widziałam przewijaka. Przydałyby się też stołeczki przy umywalkach i papierowe ręczniki. Wysoko umieszczone suszarki do rąk nie przydadzą się maluchom.
        Cały park sprawia bardzo dobre wrażenie. Jest czysto, sporo koszy na śmieci, wspomnianych już ławek i parasoli chroniących przed słońcem. Trawniki są zadbane. Chłopcy byli zachwyceni. Janek na widok mnóstwa zjeżdżalni, oszalał. Juju najlepiej bawił się w piaskownicy i na dmuchańcu - nie sposób było go z niego zdjąć.
Nie jest to może park moich marzeń. Ale w takie miejsca jeździ się spełniać marzenia swoich dzieci. A to nam się chyba udało.




            Bilety do parku są dość drogie (wersja bez oceanarium, kina 6d, eurobungee, dużego parku linowego i kul wodnych) kosztuje 30 zł od osoby dorosłej i 26 zł od dziecka powyżej 3. roku życia (chłopcy załapali się jeszcze za darmo). Żeby korzystać ze wszystkich atrakcji, musimy zapłacić odpowiednio 39 i 35 zł. Najfajniejsze jest jednak to, że po przekroczeniu bram parku możemy korzystać ze wszystkiego bez ograniczeń.
            Wspominałam o parasolach dających cień. Osłaniają trochę trawnik, piaskownicę, niektóre ławki. W słoneczny dzień zabierzcie więc ze sobą koniecznie nie tylko nakrycia głowy i zapas kremu ochronnego, ale też skarpetki. Przydadzą się na rozgrzanych dmuchańcach, gdzie trzeba zdjąć obuwie. Acha, dla siebie też weźcie - o ile ważycie mniej niż 80 kg, możecie spokojnie wyszaleć się z dzieciakami. Polecam!

Wszelkie aktualne informacje, a także mapę dojazdu znajdziecie na stronie Dream Parku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz