wtorek, 17 czerwca 2014

W ogrodzie dzieci się nie nudzą

          Mamy to szczęście, że mamy ogród. Słonko świeci, chłopcy się bawią, a my na leżaczkach z gazetką. Taaa... byłoby pięknie. Będzie. Ale jeszcze nie teraz. Póki co KOwcem (i to mądrym) trzeba być też w ogrodzie. 
       
          Co robić z dzieciorami przez cały dzień na świeżym powietrzu?

      W tym poście napiszę o zabawach najmniejszym kosztem, prawie bez zabawek. Kolejny będzie dla inwestorów. Ale nie łudźcie się - samo kupno tony zabawek nie zapewni ani Wam spokoju, ani dzieciom rozrywki na wiele godzin. W każdej zabawie najważniejsza dla chłopaków jest to, że bawimy się z nimi.

1. Piłka.
Najprostsza i jedna z najtańszych zabawek. Do kopania, rzucania, turlania, podrzucania jak najwyżej. Może być też balon, ale niestety ma to do siebie, że szybko pęka, co kończy się często płaczem. Zawsze można kupić pokrowiec na balonik firmy Djeco (są różne wersje kolorystyczne). W zestawie jest jeden bawełniany pokrowiec, który można prać oraz 4 baloniki. Oczywiście można użyć tez baloników spoza zestawu. Po umieszczeniu balonika w pokrowcu otrzymujemy leciutką piłkę. Juju - zachwycony.


Piłki mogą być różnej wielkości. Te za małe mogą zostać połknięte. Za ciężkie mogą być niebezpieczne i zwyczajnie niewygodne. Im prostsza piłka, tym lepsza. Czyli najlepiej zwykła gumowa lub ewentualnie dmuchana, plażowa.
To też jedna z tych zabawek: "macie, bawcie się". I zwykle sami się bawią. Przynajmniej chwilę.






2. Kreda.
No i kawałek bruku. Chociaż Juju rysuje już po wszystkim. Nawet po szybach. Kreda ma same zalety. Cena - w Lidlu całe wiadro w kilku kolorach to koszt kilku złotych. Łatwo się zmywa ze wszelkich powierzchni, z ubrań po prostu strzepuje. No i to super kreatywna zabawka edukacyjna, więc właściwie dziwię się, że nie jest modna i droga.
Można dać dzieciorom kredę i niech rysują, co chcą. Albo kolorują kostkę brukową. Nazywają kolory. Brudzą się. I jest fajnie.




3. Trawnik.
Albo dzieci albo trawnik jak dywan. To wcale nie najtańsza "zabawka", bo i skosić, i nawieźć trzeba, a czasem nawet podlać. Na równy i zadbany można wypuścić dzieciaki i niech się gonią, przewracają, turlają, wygłupiają, ile wlezie. Im więcej, tym lepiej. Wymęczone łatwiej zasną.


4. Wąż ogrodowy.
Nie, nie tylko do zrobienia dzieciorom prysznica. Takim odłączonym też się można świetnie bawić. No i to właściwie gratisowa zabawka, no bo wąż w ogrodzie i tak jest.
Można się bawić w telefon: jedna osoba mówi do węża, druga na drugim jego końcu stara się usłyszeć i powtórzyć, co usłyszała. Niemówiącym maluchom można śpiewać "lala" lub wydawać odgłosy zwierząt.


Można też w węża zaprząc tatę i gonić za nim po trawniku.


5. Woda.
Nalana do konewki umożliwia podlewanie kwiatków. Łączymy przyjemne z pożytecznym - dopóki przelane kwiatki nie zgniją.


Nalana na trawnik tworzy kałużę i można się w niej potaplać.
Nalana na stolik tworzy świetne miejsce do chlapania.


6. Bańki
Płyn podobno można zrobić samemu - nie próbowałam. Bańki można oczywiście kupić w dowolnych zestawach. Sam płyn też bez problemu jest dostępny np. na allegro. Niewielki koszt, a radości mnóstwo.





7. Narzędzia ogrodowe.
W wersji mini - dla dzieci lub te dorosłe. Narzędzia to za dużo powiedziane, ale grabie, miotła czy wspomniane konewki sprawdzają się świetnie. W końcu nic tak nie bawi jak naśladowanie dorosłych. I znowu - jak dobrze pójdzie - można połączyć przyjemne z pożytecznym.
Dziecięce wersje ogrodowych narzędzi kupowaliśmy w Lidlu.




Chłopcy uwielbiają też pomagać tacie przy pielęgnacji trawnika: wertykulacja, koszenie to jest to.
Wiem, że miało być o takich zabawkach. Zakładam jednak, że nikt nie kupuje kosiarki jako zabawki dla dzieci. Kosiarka po prostu w ogrodzie jest. Jest ogród, jest trawnik, jest kosiarka.


Wkrótce napiszę, jak się bawimy większymi zabawkami ogrodowymi.

2 komentarze: