wtorek, 1 grudnia 2015

3... 2... 1... Start!

Zaczynamy Adwent!

    Rano chłopcy zbiegli sprawdzić, co pojawiło się w kalendarzu. Bo nasz kalendarz jest zaczarowany. Każdej nocy wypełnia się tylko jedna, kolejna kieszonka*. Nie można podejrzeć, co kryją inne. Są puste.
       Dzisiaj było sporo niespodzianek. Na półce czekała już szopka (zwana "domkiem z serduszkiem" przez Julka). W kalendarzu były dwie figurki do stajenki, a pod kalendarzem specjalna, adwentowa książka: "Wigilia Misia i Tygryska" Janoscha. 


      Zaczęliśmy od ustawienia pastuszka i owieczki. Póki co trafili "do domku". Jak się znajdą Maryja i Józef, zrobią im miejsce. Potem zabraliśmy się za czytanie. 
         Mogliśmy przeczytać tylko jeden, pierwszy rozdział z nowej książki. Zawiera ona 24 historie - każda na kolejny dzień grudnia aż do Wigilii. Dziś było o głodnym i zziębniętym, wędrującym nocą w dziurawych porciętach Kacprze z Wodzisławia, który marzy o talerzu grochóweczki ze skwarkami i winerkami. Nagle czuje on "upojną woń:
- Na świętego Niedźwiedzia Wigilijnego! Czyżby to był dym z komina? A gdzie jest dym, tam palą w piecu, a na piecu musi być stać garnek. W którym mogłaby się gotować na przykład grochówka... O, mój Boże!".
- Albo krewetka! - dodał Juju.
    Janek czytał z inhalatorem w łapce, bo walczymy z katarem.



*A jak się coś nie mieści, to stoi pod kalendarzem.

"Wigilia Misia i Tygryska", Janosch, Znak 2012

2 komentarze: