Dobrze, że zostaliśmy, bo mieliśmy pierwszy trójmiejski poranek plażowy.
Obiad zjedliśmy w Spoko.
A potem sala zabaw przez chwilkę i Kicia Kocia w pokoju - nowa, kupiona w Krzywym Domku.
I spacer. Tym razem w prawo, czyli w stronę centrum Gdańska, w głąb Jelitkowa.
Lody zjedliśmy w Miło.mi. Pyszne!
W drodze do pokoju zatrzymaliśmy się na hotelowym placu zabaw, gdzie Jerzyk poznał koleżankę - Laurę z Gniezna. Od razu się zakumplowali.
Gdy zaczęło znowu padać, poszliśmy z Laurą, jej siostrzyczką Liwią i ich rodzicami do sali zabaw. A stamtąd do ... Spoko.
Laura szła z Jankiem i Julkiem.
W Spoko, jak zwykle, było przemiło. Dodatkowo załapaliśmy się na sympatyczny koncert. Dziaicki zjadły słodką kolację (Janek gofra z toną owoców, Julek - sernik), wypiły soki i lemoniadę. Dorośli - niesoki. Jerzo z Laurą rysowali, czasem tańczyli. A pan śpiewał "Wonderful world". Mieliśmy świetny pożegnalny wieczór.
Doskonałe zwieńczenie naszej dwutygodniowej wyprawy na Kaszuby, która trwała trzy tygodnie.
- Mamo! Tato! Już wiem, co chcę na moje urodziny! Też taką wyprawę.
A urodziny Janek ma już w sierpniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz