Od rana chłopcy wiedzieli, że coś się święci. Szeptali między sobą, kombinowali. dopytywali, kiedy TO COŚ się stanie.
Stało się po 11. Wyruszyliśmy do Villi Landhouse w Leszczynach koło Białego Dunajca.
Po nieco ponad dwóch godzinach podróży znaleźliśmy się w pięknym miejscu z niesamowitym widokiem. Sam dom też jest cudny. I świetnie wyposażony.
Po obiedzie wyruszyliśmy na Wierch Poroniec, gdzie zaparkowaliśmy samochód (opłata 25 zł). Z parkingu zielonym szlakiem poszliśmy na Rusinową Polanę. Trasa ma nieco ponad 3 km. Jest łatwa, łagodna. Idzie się bardzo przyjemnie. Dobrą połowę drogi przez las, więc upał tak nie doskwiera. Z wózkiem o małych kółeczkach może być ciężko, bo droga jest kamienista, czasem piaszczysta.
Jerzo szedł ponad 2 km na nogach, potem u taty na plecach w nosidle.
Na Rusinowej Polanie zrobiliśmy piknik. Zjedliśmy też serki prosto z bacówki.
Cała wyprawa od wyjścia z samochodu do powrotu do niego zajęła nam niecałe 3 godziny. Sama wędrówka to godzina w każdą stronę.
A po powrocie kąpiel i spanie. To chłopcy.
Rodzice przygotowywali dom na jutrzejsze urodziny Janka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz