środa, 5 sierpnia 2020

Pandemia. Dzień 147.

Ostatni poranek w Villi Landhouse.
Mieliśmy ruszać na wschód, ale wracamy do domu. Jerzyk wciąż osłabiony z bolącym brzuchem. Chcieliśmy, by obejrzał go nasz pediatra, żeby Jerzo wypoczął w domu. Poza tym do domu mieliśmy 2 h jazdy, a do Rzeszowa jakieś 3 plus dodatkowe 2 włóczenia się i czekania na rozpoczęcie doby hotelowej. W deszczu to nic dobrego.
Do Villi wrócimy. Piękny dom pięknie położony. Idealny dla naszej rodziny. Dwie wygodne sypialnie. Duży salon, jadalnia, kuchnia dobrze wyposażona. Zmywarka, piekarnik i pralka i możemy się wczasować. Do tego ten widok. Dwa tarasy: drewniany i górny, zielony, bo porośnięty trawą, na dachu. I bardzo mili właściciele.
Spokojnie, odludnie. A jednak wszędzie blisko.
Wracamy.







W domu Jerzyk czuł się już całkiem dobrze. Mimo to został zbadany: prawie zdrów, możemy jutro ruszać dalej.
Przepakowaliśmy się nieco. Jutro startujemy!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz