Nie wyjechaliśmy.
Jerzo zdrów. Jak nówka. Za to reszta chłopaków poległa. Zdecydowanie lepiej zdrowieć we własnym domu. Więc zostaliśmy.
No i na miejscu innych gości hotelowych zabiłabym rodzinkę, która przyjechała z choróbskiem do hotelu, bo taki był plan i żeby nie stracić wczasów.
Jerzo cały dzień się świetnie bawił. Był na krótkim spacerze z mamą. Głównie budował z DUPLO, grał na pianinie i czytał.
Chłopcy leżeli, spali, czytali.
Spać poszli w lepszej formie. Jutro dajemy sobie czas na rekonwalescencję. W sobotę ruszamy w Bieszczady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz